wtorek, 30 kwietnia 2019

137 [ Praca ]

Dziesięć palców robi wypłatę,
te dwie piątki tworzą naziemność,
dziesięć zakończonych paznokciami,
potrafi to lub tamto, buduje ludzką wzajemność.
Tych dziesięciu to nie sieroty,
rodzice ich to dwie ruchliwe dłonie,
dobrze swoją gromadkę wychowali,
bo praca w nich pali się, wręcz płonie.
Nie może być zresztą inaczej,
naziemny, pracowity ojciec Jezusa,
też pracował,
ciesielskimi narzędziami wciąż poruszał.
Jak to mówią,
przykład idzie z góry,
pracujmy, a kiedyś na pewno
rozstąpią nam się boże chmury.

136 [ Kontrola drogowa ]

Trzymam kierownicę
czwarta nad ranem,
oczy przecieram,
słońce roześmiane.
Mijam domy, widzę ich trzy ściany,
trzecią przez lusterka
mój wzrok obserwuje,
wciąż zerka.
I tak sobie jadę,
zleciało całe rano,
aż do kontroli
mnie zatrzymano.
Policjant mówi kierowco
szerokiej drogi,
szoferze nie jedź za szybko,
kusi Cie ten co ma ogon i rogi.

135 [ Nie dbaliśmy ]

Nie dbaliśmy o nią
gdy kręciła się zdrowa,
jak ktoś komuś zwrócił uwagę, nie trój,
usłyszał, o co cię boli głowa.
Zepsuło się, armia brudnych sumień
teraz stąpa po martwej ziemi,
dobre zamiary były,
ale nie wyszło, nic się nie zmieni.
Nasza okrągła umierająca
pełniąca rolę adresu,
kończy oddechy,
żywicielka, chora jest u kresu.
Myślimy, że jesteśmy niewinni,
stąpamy już po powierzchni niezielonej,
niby ekologia, ochrona środowiska,
coś nie wyszło, działania pomylone.
Co teraz, rodzą się następni
do życia powołani,
mają domy, meldunki, jachty
gorzej z zielonymi warunkami.

134 [ Kikut ]

Los mi odciął nogę
teraz chodzić nie mogę.
Został mi kikut krótki,
odwrócili się przyjaciele od wódki.
Zostałem sam, niesymetryczne mam dolne kończyny,
w złym losie dopatruje przyczyny.
Twardy byłem jak stal robiona w hucie,
teraz mi zostało chodzenie w jednym bucie.

133 [ Strych ]

Czarne nietoperze
wkręcają się we włosy,
są tu rzeczy o których
dawno zapomniane głosy.
Przyniósł je tu
pewnie pradziadek,
ich piękno, wytrzymałość,
to największy spadek.
Miotła odgarnia
stuletni kurz,
o jakieś zdjęcie,
zobacz do teczki włóż.
Na zdjęciach tych ludzie dzięki którym
ten kraj jest teraz i tu,
posegreguj pamiątki
niech czas pięknieje w tym dniu.

132 [ Jak w piaskownicy ]

Kiedyś mieliśmy potop szwedzki,
dziś natura sama śle, nasze ziemie do Skandynawii,
nam poziom gruntu, na dół trochę spadnie,
a im centymetr pójdzie do góry, się poprawi.
Przy okazji nadlatują tereny piaszczyste
zza śródziemnej wody z solą ,
to chyba dobrze dla tych co do Egiptu
wyjeżdżają, tam wakacje wolą.
Ogólnie nie ma co dramatyzować,
szukać jakiegoś problemu,
przyjdzie wiatr od północy
i wszystko będzie po staremu.

131 [ Piaskowa burza ]

Nie wierzyliście Kopernikowi, że ziemia krąży,
a ona nawet lata sama nad sobą,
centymetry kurzu na parapecie dowodem,
ale wątpliwą ozdobą.
Mamy, babcie na święta
myłyście okna taka tradycja,
miało być czysto, a tu z nad Sahary piach;
pustyni reklama,akwizycja.
Nie ma co ukrywać
zostaliśmy krajem przerzutu,
Szwedzi nie cieszcie się wam też,
afrykańskiego piasku nasypie się na głowy i do butów.

130 [ Tylko z fakturą ]

Zebrała się niebie komisja,
robią inwenturę,
ktoś zauważył, jeden z kandydatów
zgubił fakturę.
W dół błyskawicznie, na ziemie
poszła nota,
najwyższy kierownik, tak świat rozrządził,
że na drodze delikwenta postawił czarnego kota.
Ten zwolnił, wreszcie zastanowiło go,
puste życie,
przysiągł sobie,
od jutra zaczynam żyć obficie.
Dostrzegł to co obok,
przemiana dobrze mu zrobiła,
myśli sobie, gdybym kiedyś przyspieszył,
hamulce zawiodły, komisja będzie miła.

129 [ Trzy dni ]

Trzy dni temu złożony,
trzy dni przeleżał w grobie,
dwunastu
i wszyscy w żałobie.
Trzecia minęła doba,
ranek wczesny,
pusto,
zakończył się czas doczesny.
Płótna leżą samotnie,
ślady krwi na nich świadkami,
kamień odsunięty, cała Trójca w niebie,
a my sami.
Nie sami, to zły
tok tok myślenia,
schodzi żywy, wraca choć nie odszedł,
świat zmienia.

128 [ Polska rodzina ]

Polska rodzina żyje
pod krzyża parasolem,
ten parasol ustawia
w życiu nasze role.
Cz jest dobrze,
czy jest gorzej,
cień bożego parasola
zawsze pomoże.
Nie traćmy wiary,
bądźmy dobrej myśli,
żyć w nadziei,
po to na świat żeśmy przyszli.
Nie załamujmy rąk,
wzrok skierujmy do góry,
to krzyż boży,
nie kawałek rury.
Wizerunek na nim
obserwuje nasze poczynania,
żyjmy, tam w niebiosach
czekają na nasze zeznania.

127 [ Jezusa drewno ]

Zaczęło się w stajennych deskach,
a skończyło na balu wyciosanym z drzewa,
teraz jest tam, wysoko,
dobrze się miewa.
W grudniu początek,
finał w kwietniu lub połowie marca,
pociągnął za sobą dziecko
i leciwego starca.
Nie ma właściwie ustalonego
sposobu, wyznacznika,
jak i kiedy czyje serce
zajmie, dobrem przenika.
Dwa tysiące lat z kawałkiem,
jedna jest zasada,
przemawia , mówi,
dobrem do nas gada.
Na krzyż połączone, dwa kawałki,
wpatrujesz się w to drewno
zobaczysz miłość, dobroć,
Jezusa poczujesz na pewno.

126 [ Konfesjonał ]

Prysznic, ma go każdy,
lecz gdy brudna dusza,
do innego
prysznica się wyrusza.
Jest to prysznic
bez wody,
ducha przy nim kąpie
piękny i ten bez urody.
Kilka desek,
zwykła stolarska robota,
to tutaj grzechom 
można pogonić kota.
Idąc do spowiedzi 
jesteś wolny ociężały,
jak czymś jedziesz, poziom w
dętkach, wydaje się za mały.
Powrót,
zupełnie inna sprawa,
w sercu chmurki,
w głowie zabawa.
Jak byś wszedł na wagę
po takim zabiegu,
poczujesz uciekł ciężar,
jakby kulka roztopiła się ze śniegu.

125 [ Komputer ]

Umarł komputer, ruter padł,
żałoba licealistki,
musi wyjść na dwór
pooglądać na drzewach listki.
Jest załamana,
życiowy problem, krach,
ma wyjść na dwór,
opuścić rodzinny dach.
Na zewnątrz jest ciepło,
wiosennie, fajnie
zieleń ją przeraża,
czuje się nieswojo, nienormalnie.
Myśli co zrobić,
by wskrzesić elektronicznego jakby brata
na podwórku przecież nie bywa,
przy klawiaturze spędziła lata.
Powrót do domu byłby dla niej
wszystkim, szczęściem życia
w głowie tylko komp,
nic ważniejszego do zdobycia.

124 [ Płonie dla odnowy ]

Francuzi nie płaczcie nad tym,
że płonie katedra Notre Dame,
budynek ten i tak od lat
prawie opuszczony,sam.
Patrzyliście, na świątynię bożą
jak na tło do zdjęć,zabytek,
opaczność powiedziała dość, posunęła się 
do samozapłonu, taki boski sprytek
Wy szybciej w poczet chrześcijan zaliczeni,
teraz przed wami zadanie postawione,
odbudować nie tylko budynek,
a coś więcej, ale to musi zostać wymodlone.

123 [ Bez państwa ]

Nie przychodzą polskie listy,
przestały jeździć rodzime dyliżanse,
czy Polacy jeszcze kiedyś
w wolnej Polsce żyć będą mieli szansę.
Obcy władcy czas spędzają na balach,
w teatralnej loży,
a u naszych żal, smutek 
rozgoryczenie się mnoży.
Do tej pory ze wszystkim
sobie radziliśmy,
a teraz ojczyzny nie ma,
bez państwa zostaliśmy.
Samotni bez kraju,
sąsiedzi zabrali nam teren słowiański,
południe, módlmy się o wyzwolenie,
idźmy na anioł pański.

122 [ Znudzony ]

Słońce bije blaskiem w oczy
poniedziałek nowy tydzień się toczy.
Żona na zakupach, a ja w aucie znudzony umieram,
to szybę zamykam, to otwieram.
Poprzyciskałem już chyba wszystkie przyciski,
powrót wciąż niebliski.
Co można w galerii robić trzy godziny,
jedzenie kupione, prezenty też na urodziny.
Moja cierpliwość do maksimum rozciągnięta,
pewnie ogląda reklamy, tam promocja, tu zachęta .
Wreszcie wyłoniła się z torbami,
nie zabierzemy się, torby zostaną pojedziemy sami.

121 [ Strajk ]

Szkoło jesteś
jak pas startowy
w tobie z miejsca ruszają,
sześć lat w domu garażowane głowy.
Alfabet ożywa
w tych nowych i starych murach,
tu po raz pierwszy na własne oczy
widziana kwadratowa, trójkątna figura.
W tym miejscu dowiadujesz,
dlaczego na ręcznym stoi słońce,
że odcinek, to taki
prosty liniał co ma dwa końce.
W gabinecie pod trójką zaciekawia Cię
geograficzna wyżyna,
dlaczego to wszystko stanęło,
gdzie przyczyna.
Pojęcie strajk za trudne
dla młodej ludzkości,
my chcemy do szkoły,
litości.

120 [ Hospicjum ]

Miesiąc, rok,
przeleżane dwa lata,
może żal naziemności,
kolorów tego świata.
Zakończalnia,
kres, hospicjum,
końcówka tego wyrazu
widnieje na cmentarzu, na pomniku.
,,UM'', czasem ,,ZM'', taka
łamigłówka,
już do nieba będzie wysyłana
z duszą pocztówka.
Tu w hospicjum ostatnie godziny, wysyłka,
nigdy nie odsyła adresat z wysokości,
jeszcze naziemnej duszy,napisanej na kartce,
nie żałujcie opieki, miłości.

119 [ Konstruowany tysiące lat ]

Nie chciało się chodzić
i człowiek wynalazł koło
myślał, myślał, aż włosy wyszły,
na głowie goło.
Kombinował,
wynalazł okrągłą rzecz,
teraz butów nie zużywa,
przebieranie nogami poszło precz.
Cztery koła scalił  w pojazd,
nazwał samochodem,
teraz do baku leje
i przymiera głodem.

118 [ Zmrok ]

Zmrok zmienia
dzień w noc,
idziesz spać
otula cię koc.
Gdzie, nie gdzie okna dzielą się
blaskiem ze światem,
ściemnia się szybko
nie to co latem.
Już księżyc na warcie stoi
ma srebrzysty mundur
inaczej mu nie przystoi.
Okrągły przemieszcza się
wdzięczy się do gwiazd,
ciemno, coraz ciemniej,
nie widać wsi i miast.
I tylko domu cień mały
w tym mroku,
księżyc,gwiazdy go
oświetlają rok po roku.

117 [ Złamany krzyż ]

Śmiech, zabawa, ktoś biegnie po schodach,
złamany krzyż,
przestraszył się
wystraszyła go mysz.
Przebiegł pod nogami
mały niepozorny ssak,
narobił tyle szkody,
narozrabiał tak.
Nie ma szans na poprawę,
krzyż na pół złamany
słabo się goją
otarcia, zadrapania, rany.
I co teraz
mysz w dziurze dalej żywot toczy,
krzyż złamany,
wypłakane oczy.

116 [ Poskładana ]

Są najróżniejsze śruby,
gwinty, kleje,
ojczyzna rozerwana
każdy nad tym boleje.
Co by tu zrobić,
jak doprowadzić do złączenia,
użyć trzeba patriotycznych gwoździ,
pozbijać kraj, bez wiercenia.
Ręce wasze silne czeladnicy, majstrowie
z różnego cechu,
złóżcie Polskę w całość
zapomnijmy o zaborców grzechu.
Ludzie pracy doprowadziliście
do scalenia naszej krainy,
brak śladów uszkodzeń,
niewidoczne są spoiny.
Polska cała, bez braków,
w oryginale,
nie widać, że rozłupana była
wcale, a wcale.

115 [ Jemioła ]

Wdrapała się bardzo wysoko,
nie ma lęku wysokości,
nie wiem które to piętro,
wysoko gości.
Wynajmuje lokal podniebny
na liściastej gałęzi,
adres na stałe, nie ma wymeldowania,
nic nie rozerwie sąsiedzkiej więzi.
Mieszka bez windy,
schodków też nie ma na gościnnej topoli
i tak nie schodzi, wbiła korzenne szpony,
czy to drzewa nie boli.

114 [ Odwrócony wir ]

ukab w riW
,ynorts entorwdo w
yzc icśonżelaz w
.ynozdaworp iialartsuA w , yzc ,eiporuE w

113 [ Tarczyca ]

Niedziałająca, zepsuta,
chora tarczyca,
tu w poczekalni siedzi jej niewolnik
tam z numerkiem czeka niewolnica.
Czarnobyl ich ojcem,
tych dzieci, te dzieci to tarczycowcy,
gromada ta rośnie
szybciej niż wełna u jaka i górskiej owcy.
Kierowniczka, gospodyni hormonów
w ludzkiej rasie,
wyhamowuje coraz wcześniej, prędzej,
robi to potajemnie, nie poznacie się.
Niedoczynność,
tą diagnozę w gabinetach słyszą miliony,
nie takie T.S.H.
i już świat rozwalony.
Piąta rano pobudka na małą tabletkę,
przerwa, pół godziny głodówki,
potem obfite śniadanie
z bułeczek i chudej parówki.
Nie mam co się przejmować
za bardzo tym chorobowym stanem,
jestem u endokrynologa,
poradę, lekarstwa dostanę.

112 [ Drzewa ]

Kiedyś przed Mieszkiem 
ludzie wierzyli w drzewa, mieli taką wiarę ,
dziś drzewa niczym, wycina się wszystko
nawet gdy jest tylko parę.
Gdzieś w szkole oburzenie ,
nauczyciele podnoszą głosy,
mówią , brazylijskie płuca wycinają ,
a nie widzą co u Nas dzieje się koło szosy.
Autostradowe szlaki,
nowe węzły komunikacyjne w modzie ,
czy nie przyjemniej byłoby, jechać wśród liściastych,
latem przy gorącej pogodzie.
Narodzie zmotoryzowany zamiast inwestować
w dziwne płotki, jakieś żółte przy trasie barierki,
niech to miejsce zajmie roślinność,
park wzdłuż drogi, co chwila dąb wielki.

111 [ Promyk ]

Wieczór, lampy uliczne
rozjaśniają wieś blaskiem,
działają po cichu,
nie z trzaskiem.
Trójkątny promyk światła
w pokoju gości,
mały trójboczny,
a daje tyle radości.
Rankiem gdy świt
zabije trójkątny kształt,
odejdzie,zniknie
jakby na aut.
Cały dzień
ściana biała,jednolita,
a wieczorem ten sam promyk
zawsze wita.

110 [ Dinozaury, kiedyś mieszkały ]

Wymarły, a w myślach żyją ,
serca nie biją w tych stworach,
wymarły,
łańcuchów D.N.A. nie czas szukać pora.
Bajkał młodziutki,
zatrzymał ich egzystencje ,
przestały kroczyć,
trudno mieć do nich oto pretensje.
Coraz mniejsze,
z czasem w futra ubrane ,
idą , zamieszkują
naszą wspólną mamę.
Minęły lodowe tysiąclecia ,
przeróżnych epok lat miliony,
nie ma dzisiejszych potomków,
jedynie miejscami czaszki, żebra , ogony.

109 [ Scalona ]

Zwykła codzienność 
pokazała , że dali radę
scalić co lata rozdzielone było,
stworzyli jedną silną brygadę.
Było trzech przeciwników,
każdy z innej strony,
nic rodakom nie przeszkadzało,
kraj na powrót scalony.
Polska od dziś
tworem jednym w całości,
dbajcie o nią dla niej
nie żałujcie szacunku, miłości.

108 [ Prima aprilis ]

Powaga schowała się
do szafy między garnitury,
ktoś mówi trzydziesty drugi marca,
pukasz się w głowę, mówisz który.
Dzisiaj pierwszy dzień
kwietniowy,
prima aprilis
do żartów przygotowane głowy.
Jak rozśmieszyć, rozbawić
to dziś rzecz na pierwszym planie postawiona ,
myślisz tamten może uwierzy,
poważnie weźmie ona.
Dowcip, drobne kłamstewko to dziś
grzeszek na czasie,
nagłośniana wiadomość,
że od jutra, zakaz radia w trasie.

107 [ Zmiana czasu ]

Nocna zmiana czasu
z drugiej na trzecią godzinę ,
widzę w was zastanowienie,
nie orientację, zdziwioną minę.
Sześćdziesiąt minut, które
tylko chwile trwało,
trzy tysiące sześćset sekund
było, a nie istniało.
Druga, masz już godzinę, choć urodziłeś się
o drugiej, ale to dość proste pytanie,
mamy dwie godziny po północy zdarzyło mi się umrzeć,
niby trzecia, czy już godzinę jestem z tobą Panie.

106 [ Kreski ]

Jan Trzeci Sobieski
nie miał komórki,
a miał trzy kreski.
I to samo się powtarza
trzy kreski, niestelefonizowany
Jan Trzeci Waza.
Mieszko Pierwszy jedna kreska,
wziął Dobrawę, bo nie mogła dodzwonić się
księżniczka Tereska.
I tak prawie po dzisiejsze czasy
kresek mieli po kilka, a telefony dla nich
coś obcego, rarytasy.

105 [ Spadła ]

Boże dziękuję, że podzieliłeś się
ze mną mąką, chlebem
i tą jeżyną ,
Boże wielbię Ciebie.
Jedna jeżyna spadła mi,
nie zauważyłem,
rozproszony,zabiegany
może byłem.
Duże ładne owoce
zauważa nasze oko,
omijamy drobne, niewidoczne,
może za wysoko.
Ty widzisz wszystkie
i te które gdzieś rozdeptał but,
twoja wszechmoc dba o nie
je też dotyka cud.

104 [ Przeleciało życie ]

Trzeba wspomnieć o jesieni,
można wspomnieć o lecie 
i tak rok za rokiem
się plecie.
Przelecą obrazy z dziś,z wczoraj
i też z dnia jutrzejszego,
co dalej nie wiadomo,
zastanawiasz się, dlaczego.
Życie biegnie jak pocisk
wystrzelony z armaty,
teraz domy nowoczesne,
rodziłeś się pod strzechą były chaty.

103 [ W koszyku wszystko ]

W koszyku dwa grosze ,
wyszeptane półgłosem,
proszę.
Bóg zapłać, głos w odpowiedzi,
Bóg zapłać,
niech nie wstaje , niech siedzi.
Dwie małe monety,
podarowane wszystko,
całe utrzymanie kobiety.
Głowa siwa , niedostatek,
ale twarz uśmiechnięta ,
wrzucony wikt dla dziatek.
W koszu wszystko, całe życie ,
on tam widzi,
wynagrodzi, odda skrycie.

102 [ O drzewach ]

Nie sadzić drzewek
to jest zbrodnia,
bo każda roślina świeci 
zielonym blaskiem jak pochodnia.
Już w raju były
zielone, piękne drzewa,
zachwycał się nimi Adam,
podziwiała Ewa.
Jak ktoś ładnie Boga
zagada, poprosi,
same się sieją
ptaszek nasionko przynosi.
Mówiąc krótko
by była liściasta planeta,
miało na czym rosnąć jabłko,
niesione na jeży grzbietach.
Sadźmy, twórzmy miejsca zielone,
potrzebne są roślinki,
kopmy dołki pod
gruszki, dęby, jarzębinki.
Narodzie i ty pojedynczy człowiecze
nie żałujmy energii i siły,
sadźmy drzewka,
nie róbmy z planety mogiły.

101 [ Słupy graniczne ]

Weź lunetę, ustaw ją
na maksymalną dal
nad Bugiem stoi i przy Odrze wbity
graniczny pal.
Słupy te wbijała
Chrobrego rycerska brać,
bronią naszych granic
po wsze czasy będą stać.
Dębowe słupy na nich
czerwono-biały skośny pas,
stoją jak oddział w rzędzie,
osłania je przygraniczny las.
Nie raz już próbowano wyrwać,
obalić, zniszczyć po nich ślad,
nikomu to się nie udało
przez tysiąc ponad lat.

100 [ Absolwent podstawówki zaaresztowany ]

Zmotoryzowany, przejezdny z kategorią ''B''
dostrzega z daleka wieżę kościoła ,
wpatruje się bardziej
jest i z boiskiem unijna szkoła.
Nie wie, że nauczyciele w tej szkole mają racje ,
do dziecka za aprobatą rodziców mówią , ucz się , ucz,
i co z tego uczenia wynika , po gimnazjum, podstawówce
w miejscowości dzieciak zamknięty na klucz.
Co prawda jest przystanek,
są ławeczki, są perony,
ale to martwy przybytek
tu od dawna nic nie kursuje w żadne strony.
Po ośmiu klasach
młody, niezwykle zdolny, dorastający człek,
musiał zatrzymać edukację na wiejskim przystanku,
a mamy przecież, elektroniczny dwudziesty pierwszy wiek.
Drodzy rodzice wniosek prosty
w tej sytuacji się nasuwa
najpierw dziecko na prawo jazdy,
potem podstawówa.

99 [ Kropla ]

Kropla wody
po liściu spływa,
nie jest sama
tak to czasem bywa.
Są z nią koleżanki
wody na liściu nie dużo,
zmieściło by się
do mikro szklanki.
Czasem się zatrzyma jakby nie wiedziała,
w którą płynąć stronę,
słońce ją zobaczy,
odparuje, jakby spłonie.
I już po kropelce
nie ma jej,
nie istnieje,
przestało bić jej serce.

98 [ Mokry miś ]

Zmókł 
pluszowy miś
nie jest 
lekki dziś.
Już nie jest
lekką maskotką ,
a tym wszystkim
co w ulewny dzień widzisz przez okno.
Stracił zalety,
opuściły go walory,
zabawką był do dzisiaj,
do z parapetu wyskokowej pory.
Chwila, woda w nim ,
przestał być miłością ,
dla dziecka, nie żyje
z wodną zawartością.

97 [ Audi autobusem ]

Polski wynalazek,
Audi w wersji autobusowej,
sześciu w środku, siódmy w bagażniku
schronił głowę.
Pomysł głupi, pojazd trudny w zatrzymaniu,
chyba hamulce bardzo słabe,
sam diabeł podsunął pomysł,
albo nie dał rady i posłał babę.

96 [ Konstancja ]



Duże miasto, szkoła,stancja
tu studia pobiera Konstancja.
Miasto jakich wiele, rutyna
tu kariera dziewczyny się zaczyna.
Każdy dzień zajęcia, wykłady,
każdy podobny, zakuwanie po świt blady.
Wiadomo poświęcenie i inne niedogodności,
po knajpach nie chodzi, nie szuka młodzieńczej miłości.
Postawa taka w przyszłości zaprocentuje,
bo ona kuje, kuje, kuje.
Potrwa to tylko pięć wiosen, pięć zim,
potem dyplom, przez życie przejdzie z nim.

95 [ Nienarodzony pogorzelec ]

Już nie długo, za pięć dni
do szpitala,rozwiązanie,
lecz pożar miał, inne pomysły, 
swoje zdanie.
Jeszcze nienarodzony
syn, córka, noworodek,
a dom z płomieniami odleciał
jak kosmiczny spodek.
Pogorzelcy żyją w dobrym świecie,
pomoc ludzka nie skończona
w odbudowanym domu
zamieszka rodzina adresu pozbawiona.

poniedziałek, 29 kwietnia 2019

94 [ Pogodowa zmiana warty ]

Dwudziesty, dwudziesty pierwszy,
gość,wizytator z innej galaktyki,
pomyśli jeden dzień, cóż się mogło zmienić,
a tu zadziwiające wyniki.
Jeszcze wieczorem
zimny czas, ponury, biały
z rannym budzikiem odmiana,
wiosenne, zielone dni wstały.
Czas przesunął się odrobinę,
dosłownie kawałeczek,
a różnica wielokilometrowa,
tam pączek, tu kwiateczek.
Jedna marcowa północ
dokonała tyle zmian,
nocna zmiana warty,
utęsknioną wiosnę mam.

93 [ Droga nauczyciela ]

Coś w życiu robić trzeba,
tak logika nakazuje,
człowiek rano wstaje
i do pracy spaceruję.
Teczka w ręce,
w kieszeni klucze,
idę do szkoły,
młodzież uczę.
Pokolenie młode
przyswaja, pilnie słucha,
czternasta koniec,
dzwonek krzyczy mi do ucha.
Droga powrotna,
klucze, teczka, rzecz wiadoma,
dzień dobry profesorze,
tu, tam z naprzeciwka twarz znajoma.
Jestem, dom, obiad, fotel,
jakaś książka, prasa,
ciemność, sen,
i o świcie ta sama trasa.

92 [ Pomnik w lesie ]

Wysoki iglasty las,
w lesie pajęczyna z wąskich dróg,
tu miejsce przygarnięcia do siebie
dla nich wybrał Bóg.
Na polanie stoi kapliczka ,
coś w rodzaju wiaty,
miejsce to wie , widziało
co tu stało się przed laty.
Z drewna małe
niepozorne zadaszenie,
to tu Piotr Święty przyjmij kilkuset
otrzymał zlecenie.
Przeszli na drugą stronę,
minęli niebieską bramę ,
a ciała ich tu spoczywają
w tej ziemi zakopane.
W kamieniu drukowana tablica ,
czarna jej gładź,
informuje co tu się stało,
przechodniowi odwiedzającemu daje znać.

91 [ Mrowisko ]

Mrowisko, małe państewko
w kształcie stożka,
tubylcy też w coś wierzą,
mają swojego bożka.
To władczyni tego miejsca,
to królowa
ma skrzydełka,
mądrzejsza jej głowa.
Wszyscy chodzą tu ubrani
w jednym stylu ,
nikt tu się nie stroi
tak jak ty motylu.
Wszyscy tu pracują
do końca świata,
nikomu nie jest znana
fajrantu data.
Tu panuje ład, porządek,
nie ma bójek, nie ma sprzeczek,
dlaczego tak tu jest
jak uzyskać przeciek.
By wprowadzić te zasady
w całym naszym kraju,
ale to chyba niemożliwe,
prędzej na wierzbie gruszki w maju.

90 [ Kierowca prawie przeszłością ]

Kluczyk w stacyjce przekręcony,
obroty silnika przekładają się na przejechaną drogę,
lata w spedycji,.
mam dosyć, nie mogę.
Moje życie to podjazdy, rampy,
zaszybowy świat,
jedno co mam w głowie,
w kontenerze ładunek,wkład.
Mija kolejny rok za tym
plastikowym kołem,
sto tysięcy,
opony gołe.
Remont,naprawa,
wulkanizacja,
z dystrybutora do pełna,
Hamburg następna stacja.
Nie załamuje się, głowa do góry,
koledzy, koleżanki zza koła,
cieszmy się, że jesteśmy potrzebni,
bo za lat kilka super elektronika nas odwoła.

89 [ Kwiaty przy drodze ]

Rosły kwiaty przy drodze,
przejechało je samochodu koło,
teraz jest smutno,
na poboczu goło.
Przechodzień który będzie szedł,
w kwiatki nie wbije wzroku,
smutno mu będzie iść
po jezdni boku.
Kwiatki odrosną
tak działa natura,
choć warunki niesprzyjające,
co rusz truje wydechowa rura.
Ciężki żywot kwiatków
przy asfalcie, przy rowie,
mimo to drogę zdobią, cieszą oczy
każdy to powie.

88 [ Pogodowy krach ]

Nie leci szampon,
pogodowy krach,
nie spada mydło,
myty dach.
Ciśnienie jakby
spadochronu nie zabrało,
kierunek w dół,
białym zasypało.
Walczcie
pługi,parasole,
giełda pogodowa upadła
wasz spektakl, odgrywajcie role.

87 [ Pół samotna ]

Trzyletnia miłość
na pół samotna
ma krewnych,przechodniów
których widzi przez okna.
Rodzicielki nie ma
jest gdzieś w świecie,
na pół pozostawione
małe dziecię.
Serce ma jedno
na dwie części rozdarte,
los sobie zakpił,
potraktował ją półżartem.
Największe marzenie
trzyletniego stwora,
jest proste by na matczyny
powrót przyszła pora.
Ta zakorzeniona myśl
tkwi w dzieciaku,
mamo wracaj,
paliwo wlewaj do baku.

86 [ Skok ]

Widok jak z satelitarnego zdjęcia,
po co za to się wziąłeś,
po co ci takie przedsięwzięcia.
Na plecach worek i do pociągnięcia sznur,
droga jedna,
powietrzny nur.
Cztery kilometry do ziemi powłoki,
wszystko takie malutkie,
nie patrzysz w dół, rozglądasz się na boki.
Objazd, nie zrobili,
przyszedł czas,
obawiałeś się tej chwili.
Trasa w dół, nastąpiło,
kilkadziesiąt sekund
czekałeś na to, to w tobie tęskniło.
Jest z tobą zawartość wora,
do planety coraz bliżej,
pociągnąć za sznur przyszła pora.
Ziemia, zatrzymanie,hamulec,stop,
chwile strachu,
grabarzu wszystko dobrze, nie kop.

85 [ Ziemia przyjęła ]

Ta polska ziemia
przyjęła te ciała,
bili za młodzi
przyjąć nie chciała.
Hitlerowski wymysł
spowodował ten stan,
zginęła niewinna pani,
stracił życie niewinny pan.
Teraz patrzą gdzieś z niebios
na nasz kamień tu postawiony,
takim jak oni
życie zawdzięczają miliony.
Miejsc takich jak tu
w Polsce tysiące,
ale to dzięki nim w kraju
wstaje wolne słońce.
Ojczyzna nasza naznaczona wszędzie
takimi z krwi ludzkiej pamiątkami,
módlmy się, składajmy kwiaty
pod walczących, pomordowanych pomnikami.

84 [ Rak,do tyłu ]

kaR
,ynzcetsw łicuzrw 
.kat eizdi ułyt od
korzw ytibw akretsul W
ćafoc kat eżom
.kor yłac ,acńok zeb

83 [ Wstawać, wiosna przyszła ]

Oddziały przebiśniegów
wstały z łóżek,
rozkaz wydał ich generał,
słońce idące ku górze.
Traktory też rozpoczęły walkę zawziętą ,
jak kiedyś my na grunwaldzkich polach,
ich front współczesny,
promieniami ogrzana , żyzna rola.
Wszystko to, co na ziemi dostało
wysokotemperaturową dyspozycję ,
wstawać, pobudka , wymarsz,
rozwijać wiosenne życie.

82 [ Krwawiący człowiek ]

Noc ciemna,
sen na osiedlu spokojnie się toczy,
światło zaświeciło w okno blaskiem,
wstajesz otwierasz oczy.
Podjechał pojazd ubrany
w barw wiele,
ludzie biegają , wokół
twoi przyjaciele.
Co się stało
zadajesz sobie pytanie ,
co robić,
jakie masz podjąć działanie.
Przez rozespany umysł
sto myśli się przetacza ,
''biegnę pomóc'' ,
ta najważniejsza myśl wkracza.
W pędzie wbijasz się
w co tam masz pod ręką ,
biegniesz, co sił
jak wilk za sarenką.
Chcesz pomóc
na dole są wszyscy, jesteś i ty,
prosisz Świętego Piotra by jeszcze
krwawiącemu nie otwierał drzwi.

81 [ Krowa spacerująca ]

Krowa na spacerze,
nie do wiary, no nie wierze.
Wybyła ukradkiem krówka
nie mogą znaleźć to nie szpilka ani mrówka.
Stąpają kopytka po chodniku,
krowy żywej niema, została tylko w podręczniku.
Na czym uniwersytet teraz będzie się wzorował,
świat miejski polubiła krowa.

80 [ Jabłoń ]

Stoi jabłoń samotnie,
szczere pole to jej siedlisko
gdzie tu przed laty zasiało się
dziś już stare jabłonisko.
Duże czerwone owoce
są jej atutem
ktoś był jabłka zbierać,
zrobił ślad gumowym butem.
Akacja to była kiedyś
jej sąsiadka,
wicher ją złamał
kraina pusta,gładka.
Samotnie teraz stoi,
po horyzont nie ma nic
jabłka są tu najlepsze
to prawda, nie pic.

79 [ Ładniejsza połowa ]

Jedna druga, pięć dziesiątych,
pół, połowa,
to ona, ona i tamta
dziś świętuje białogłowa.
Pięćdziesiąt procent,
taki odsetek
po świecie chodzi
naszych kobietek.
W kalendarzu ósemka
dziś datę przyozdobiła,
Drogie Panie świętujcie,
a brzydsza połowa , ma być miła.

78 [ Wiatr ]

Uderzenie było tak silne
jak w drugi skład parowoza,
ogólne przerażenie,
zgroza.
Kłęby piachu
i nie wiadomo czego jeszcze,
jest w ruchu,
rozpędziło się powietrze.
Pędzi mieszanka
azotu z tlenem,
uderzenie silne
jak w perkusji z bębenem.
Niektórych napełnia
strachem,
zastanawiają się
co z dachem.
Czy konstrukcja domu
da rade,
wieje długo,
zaczęło przed obiadem.
Przyleciało powietrze
z nad Niemiec, z nad Ameryki
zadziwieni wszyscy
no i gołąb dziki.

77 [ Wózek skradziony ]

Młode nogi nie chodziły,
dziesięcioletnie oczy słabo widziały,
para kółeczek z przodu,dwa koła z tyłu,
po inwalidzkim tylko wspomnienia zostały.
Jacyś bezsumieniowcy,
wzgardzili siódmym z dekalogu,
może się nawrócą
i chociaż sam wózek stanie na progu.

76 [ Popielec ]

W piecu zgasło, drwa się wypaliły
nie ma nic, pustka,
gdzieś w szafie 
stara babcina chustka.
Jak corocznie zebrane
w chustę popioły,
to tradycyjna posypka
na rozum grzeszny, goły.
Już rozpoczęty
post czterdziestodniowy
posypane tym, co z drewna zostało
Bogu ufające głowy.
Popiołem przygotowani na to co,
za czterdzieści dni się stanie,
przygotowani,
na zmartwychwstanie.

75 [ Chcą Polskę ]

Teren piękny nie podlega 
to dyskusji,
to rozpętało zaborcze
sąsiadów zakusy.
Trzech wzięło się
do grabieży,
bo kraj ten śliczny
w ładnym miejscu leży.
Góry, Wisła,
nadmorski brzeg,
o tym marzy
polski człek.
To samo podoba się
sąsiednim krajom,
przez to zawsze
ochotę na Polskę mają.

74 [ Rolnik- rolnikowi ]

Siedem tysięcy euro
ciągnie skiby,
to pomoc realna,
nie na niby.
Na wielki gest porwali się
rolnicy z polskiej wsi,
zakupili TRAKTOR
Syryjczyku siej, oraj ty.

73 [ Odmienni ]

Dwoje ludzi, ten sam gatunek,
a tak różni,
w innych miejscach myślowych
podróżni.
To samo,
ta sama skóra,
a inna odmienna
struktura.
Na jednej otarcia po meczu
od zawodnika z przeciwka,
na drugiej piling,
perfumy, oliwka.
Dwie nogi, dwie ręce
w tym samym kształcie głowa,
taka sama,
a zupełnie inna druga połowa.

72 [ Poranek w rosie ]

To rzecz lekka,
lekka jak piórko
poranna mgiełka
co leci przez podwórko.
Śpi przed domem
zwilża malin owoce,
zrasza na ławce
wieczorem zostawione koce.
Migotają kroplami róże,
daje pobłysk trawie,
spływają mikro krople
z huśtawki co służy ku zabawie.
I cieszy się psiątko
biegające rankiem,
bawi się, ciągnie
mokrą od rosy skakankę.
Wstanie dziewczynka,
rosa wyschnie, zniknie mgła
i tak z nią się nie zaprzyjaźni,
bo do szkoły będzie szła.

70 [ Miłośnicy pączków ]

Mały diabełek
przyoblekł się w głód,
myślicie skończcie na jednym,
nie stanie się cud.
Żołądki pełne , skacze cukier,
problem dla cholesterolu,
aniołki sytości czuwają , mówią dość,
wysyłają do medycznego patrolu.
Smażone na oleju niby O.K. ,
a krzyczą kaloriami,
czy zwiążemy się z problemem nad wagowym
zdecydujmy sami.

71 [ Wyklęci ]

Walczyli, po czterdziestym piątym,
każdy z nich, nielubiany gość,
komunizm,
przeklęło ich to coś.
Kulka,
z pętlą sznur,
mamy w historii
więcej takich niechlubnych dziur.
Bez nagrobka, zakopani potajemnie
gdzieś pod fundamenty, betony
byle tylko nikt nie odkrył,
nie dowiedziały się żony.
Tak potraktowani
za miłość do tego kawałka na ziemi,
pierwszy marca, pamiętajmy o nich
i nigdy niech się to nie zmieni.

69 [ Tłusty czwartek ]

Barszczu nie ma bez buraczków,
bigosu bez kapusty,
a dnia dzisiejszego, bez pączków,
bo dziś czwartek tłusty.
Pączkowe szaleństwo
ogarnia krainę nad Wisłą,
w inny dzień, ależ, skąd, nie mogę ,
mam dietę ścisłą .
Taki jeden dzień w roku,
ociekająca lukrem tradycja,
mama smakuje, tata pochłania
no i zajada malusia Patrycja.

68 [ Polska na mapie ]

To nie było tak, że nie istniała,
moc więzów krwi w narodzie
po wiek wieków działa.
Powstanie Styczniowe i to w listopadzie
jasny obraz miłości rodaków
do ojczyzny kładzie.
Podzielona, choć cała
kajdany porzuciła
z klęczących kolan wstała.
I trwa, trwa
pokazuje to atlas
i mapa ta.
To miejsce w Europie
młodzieży droga
nigdy nie zaginie, zawsze będzie na topie.

67 [ Mały Fryderyk ]

Pytam się Fryderyku dlaczego
nie czujesz dziś weny, czyżby martwa nuta,
nie produkujesz muzyki młodzieńczej
na fortepianowych drutach.
Fryderyku dlaczego
nie spacerujesz palcami po klawiaturze,
melodii nie szukasz
w dwubarwnym klawiszowym chórze.
Droga mamo, zasnął,
trójnożny instrument śpi,
ojcze drogi spacerowałem,
dziś z rana nie wychodzi mi.
Usnęły, odpoczywają
melodie, sonaty, partytury,
instrument ma dość
który tyle wytrzyma, no który.
Dziękuje trójnożna błyskotko,
że wykrzyczałeś dla mnie tyle,
wdzięczny jestem tobie za te melodie
latające ponad strunami jak motyle.
Cisza, nie straciłeś głosu,
wzniosłego krzyku,
odpoczywasz wskutek przemęczenia,
nadmiernej ilości nut, ich kombinacji wyników.
Przerwałem, zamknięta klawiatura
nie widzę klawiszy,
biało-czarne, proszę nic nie mówcie
chcę pobyć w ciszy.
Pytacie dlaczego, to jeszcze nie koniec
triumf nadchodzi, słyszę go w uszach,
to nie przychodzi tak łatwo,
bez męki, a w bólach, katuszach.

66 [ Wygrała ]

Wygrała Ania Dąbrowska,
głos słowika
polska młodzież
bardzo zdolna jasno z tego wynika.
Aparat głosowy idealnie zadziałał,
repertuar przez Cleo wzorowo dobrany,
pseudonim ANIKA w świecie nowy,
a już mocno rozsławiany.
Pierwsze miejsce
w The Voice Kids
super talent,
nie dodawać trzeba nic.

65 [ Niespotykane zjawisko ]

Obalają się pomniki,
potem znowu odzyskują pion,
kamień w ruchu,
lekki on.
Raz płasko,
raz pionowo,
nie rozumiem
tłumacz głowo.
Jakaś nowa
to fizyka,
wiatru nie ma
kamień bryka.

64 [ Do rozbiórki ]

Mchem porośnięte dachówki,
popękane ściany,
dom
doszczętnie zrujnowany.
Budynek przeżył niejedną miłość,
niejedną złość,
zużyty
ma już dość.
Tylko na przydomowych drzewach
biegają wiewiórki,
on stary
nadaje się do rozbiórki.
Wejdziesz do środka
poczujesz żal,
za tym co w kuchni,
w salonie powspominasz bal.
We wnętrzu jeszcze czuć
obecność domowników,
lecz ekspertyza budowlana
nie daje dobrych wyników.
Wyrok,
do rozebrania,
taka wiadomość spokój
ci przysłania.
No, ale
taka kolei rzeczy,
wynikom rzeczoznawcy
nikt nie przeczy.

63 [ O wulgarach ]

Poszło dziecko do lekarza,
powód prosty bardzo brzydko się wyraża.
Z powodu brzydkich zwrotów,
rodzice mają sto kłopotów.
Zgłosili się na wizytę u doktora ,
bo zakończyć wulgaryzmy przyszła pora.
Przekleństwa , brzydkie słowa
tym zajęta malca głowa.
Na to przyszedł koniec, zatrzymanie
teraz w modzie ładne jest gadanie.

62 [ Łza ]

Łza każdy ją ma,
każdy od dziecka dobrze zna,
owalna mokra drobina,
tak rozpacz, wzruszenie się zaczyna.
Zwykła kropla z HA DWA O ,
powiesz przemywa oko,bo,
bo tak ustawiła nas natura,
powodem nieraz nic ważnego,bzdura.
Łza, jedna mała mokra rzecz,
chcesz wyrzucić smutki precz,
wtedy armię tworzą łzy,
wówczas szlochasz,płaczesz ty.
Miliony kropel moczą twarz,
to znak, że uczucia, serce masz,
malutką słoną można ją zamknąć w jedno zdanie,
płaczą dzieci, dorosłe chłopy, wzruszone panie.

61 [ Zszyta ]

Od Biskupina w europejski
pejzaż wkomponowana
dwieście parę lat temu
przez sąsiadów rozdrapana.
Każdy wziął ile chciał,
po sporym obszarze,
nie ma jej, świat Rzeczpospolitą
z mapy maże.
Wymazana,rozdrapana
na strzępy,
takie trudne w historii
przechodziła zakręty.
Sto lat temu Polacy
zrobili chirurgiczną robotę,
zszyli kraj w całość
i na mapie jest z powrotem.