I było fajnie, i był stół, i przy stole ludzie,
słońcem wpadającym przez okno ręce grzali,
było, nie ma, umarło,
czasy dawne, gdzieś w oddali.
Czasem zabłąkana mucha,
też przeszkadzała w rozmowie,
to wszystko tak odległe,
nikt przy stole już się nie wypowie.
Była mama, był tata
i dziatek ruchliwych kilka,
dziś nieobecni, odległość lat,
a wydawałoby się, że przebiegła tylko chwilka.
Pozamykane, zamknięte oczy,
rumieńców na twarzy już żaden nie posiada,
koniec rodziny, wpuszczeni do nieba,
tam dzisiaj najpewniej trwa biesiada.