Na moim dachu Fotowoltaika ,
rachunek za prąd od razu maleje , znika.
Do tej pory moja kieszeń przeżywała koszmary,
bo system wytwarzania prądu był przestarzały, stary.
Wiersze patriotyczne, historyczne, społeczne, poezja współczesna, utwory rymowane, liryczne, liryka na poziomie, odwrócone, dla dzieci, okolicznościowe, poetyka 22 wieku, zabawne wierszyki.
Na moim dachu Fotowoltaika ,
rachunek za prąd od razu maleje , znika.
Do tej pory moja kieszeń przeżywała koszmary,
bo system wytwarzania prądu był przestarzały, stary.
To ja i ja broda ,
okropne okrycie dzisiejszej twarzy,
mej i mej właścicielce ukrytej,
żyletka się marzy.
Twarz zakryta ,
zarostem zamaskowana ,
okiem dziewczyny, kamery,
źle postrzegana.
Właścicielu brody, masz łazienkę w domu,
chodź po ulicy wygolony, przystojny,
obrośnięte twarze były w okopach,
gdy był czas wojny.
Świat wraca do podstaw,
wilki żyją obok ludzi,
stan tej dzisiejszej nowoczesności
planetę już nudzi.
Kiedyś, dawno człowiek zjadł mięso,
rzucił wilkowi kość,
po latach wilk stał się kanapowym pudelkiem,
ale tego już dość.
Planeta zresetowana , już za chwilę będzie wszystko
na swoim miejscu w fabrycznym nastawieniu,
a plemię ludzkie
na powrót zamieszka w borów dębowych cieniu.
Planeto przepiękna ,
jak Mamy wyrwać się z tej węglowej pułapki,
w którą Nas wciągnęli, nieświadomie ,
naszych pradziadków, pradziadkowie i prababki.
Nasze prawnuki i prawnuczki
też kiedyś będą pradziadkami,
od Nas planeto zależy, czy będziesz dla Nich zdrowa ,
czy pokryta z pieców węglowych pyłami.
Fotowoltaiko ty jesteś drugą matką dla tlenu
zaraz po drzewie z liściem i igłą kłującą ,
ty wstrzymujesz powietrza spalanie ,
jesteś stworzona po to, by być oxy-obrońcą.
W kotle , w piecu spalone czegoś, ileś kilogramów,
spalone też ty jesteś, nieważone , dmuchawą w piec wbite ,
przerobione na smog
i znowu jeden, albo dwa pęcherzyki u kogoś nie winie , zabite.
Bezemisyjni, już, jeszcze , rzadcy planety patrioci ,
oszczędzacie prąd, wodę ,
benzynę na niepotrzebne wizyty w markecie ''U CIOCI''.
Upadła tradycja oszczędzania świata ,
musi się odrodzić,
bo inaczej niczym słowa , ''Budujemy, robimy na lata''.
Narodziłem się jako płatek śniegu,
woda w chmurach mą matką ,
spadłem, upadłem na ciepłą ziemię
i znowu staję się tobą matko.
Czasem jest tak,
że leci nas cała gromada ,
wtedy jesteśmy wydmą , zaspą ,
inaczej mówić o milionach nas nie wypada.
Temperatura powyżej zera ,
największym naszym wrogiem,
a w minusach sól drogowa , która na białych
drogach, podwórkach, nie wiadomo czemu wymogiem.
Słońce rozgrzane dzień cały,
kurierem przesyła prezenty,
panele odbiorcą ,
każdy prezent przyjęty.
Te przesyłki darmowe
i do tego z ekologią żyją w zgodzie ,
pozwól na przesyłanie , odbieranie
prezentów promiennych u Ciebie w zagrodzie.
Dziś już przy przystankach
nie ma grzejących dłonie koksowników,
nie jeżdżą spóźnione ''ogórki'', ale jedno pozostało,
temperatury w bardzo niskim wyniku.
Nigdy nie mieliśmy i dziś też nie mamy,
żadnych umów z eskimoskim narodem,
mróz nie powinien do Nas trafić,
przecież chronieni jesteśmy ''RODOEM''.
Pytanie pierwsze , czy Pan, Pani
chcieliby mieć elektryczny piec,
tak, oczywiście ,
to dodrze , no to z tematem możemy dalej biec.
Pytanie drugie , jakie rachunki
ma Pan, Pani za prąd,
do tej chwili, tyle , i tyle , ale to już historia ,
problem dzięki fotowoltaice pójdzie w kąt.
Pytanie trzecie , proszę Pana , Pani,
gdzie montujemy przyszłość elektryki,
u mnie można na dachu, w ogródku, zapraszam waszego konsultanta ,
niech obliczy najopłacalniejsze wyniki.
Piętnaście ton ważył wieloryb,
wyrzuciło go morze ,
stracił siły,
czy oślepiły go polarne zorze.
Smak słonej wody,
od wielorybiątka był mu znajomy,
teraz wymieszana ta słodka , arktyczna ,
stracił smak, orientację , pływał ogłupiony.
W brzuchach jego i kolegów,
ryby posolone z oceanów,
teraz przez słodką wodę , mniej przyprawione
i czy to powód nieprzewidzianych rejsów, stanów.
Od wschodu słychać
miarowe kroczenie wielkich stóp,
kroki te coraz głośniejsze , bliższe ,
bestię zainteresował polski łup.
Potwór narodzony w syberyjskich lasach,
zachodem zafascynowany,
podróżuje w stronę Europy,
coraz to większe masy powietrza biorąc w tany.
Z pochodzenia dziecko Tajgi,
z nawyków można sądzić, że polarnik,
on pozmienia nasze obyczaje ,
przypomni o zimie , oddali lipcowy piekarnik.
Kwiaty, drzewa , zasnęły, śpią ,
a zimowa opiekunka otula je coraz to grubszą warstwą śnieżnego pierza ,
warstwa ta przybywa , przybywa ,
jeszcze trochę i zatonie w niej mój dach i ratuszowa wieża.
W miasteczku śpią wszyscy,
kołysankę Im śpiewa wiatr od północnego wschodu,
śpią , Ich sen coraz twardszy, twardszy, obudzą się dopiero w marcu,
wyspani, pełni snów i słonecznego głodu.
Służba zdrowia , lekarze , pielęgniarki
to mechanicy ludzkiej rasy,
dbają o nasze bezpieczeństwo,
jak w samochodzie ABS i bezwładnościowe pasy.
Masz problem z autem, bo nie odpala ,
albo nie działa w nim jakaś elektronika ,
bez zastanowienia , jak najszybciej
jedziesz na warsztat do mechanika.
Zastanów się , pomyśl, odpowiedz sobie ,
czy zimny, metalowy pojazd ważniejszy jest od twego ciała ,
chyba nie , więc pojedź do warsztatu medycznego
po s z c z e p i o n k ę , która działa.
Pani wódka
z panem kacem,
dają dziś policjantowi z alkomatem,
pracę.
Proszę dmuchnąć,
tchu, tchu, tchu,
wyszło zero, zero, można jechać,
wszystkiego najlepszego w pierwszym dniu.