Pogasły świece ,
ostatni knot dymi,
uzupełniliśmy ciała ,
wstajemy inni.
Cały dekalog,
ta sama , a inna rzeczywistość,
czyżby wszyscy mieli,
nie przyszedł gość.
Trzysta sześćdziesiąt pięć
razy opadnie słońce ,
nim na powrót wrócą ,
dania gorące.
Może jakaś tęsknota przez ten czas,
będzie naszym lokatorem,
zapalmy świece , za rok,
byle w porę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz